piątek, 14 marca 2014

Część 4:)

Przestawiałam się z boku na bok, kiedy poczułam, że ktoś leży obok mnie. Leniwie podniosłam powieki i ujrzałam jakiegoś, pogrążonego we śnie chłopaka. Miał idealną długość swoich blond włosów, w niektórych miejscach można było dostrzec brązowe przebarwienia. Jego twarz miała przyjazne rysy, a gdy spał wyglądał tak bardzo niewinnie. Gapiłam się na niego, zastanawiając się gdzie ja jestem i co ja robię z jakimś nieznanym mi chłopakiem w jednym łóżku. Może do czegoś doszło? Zastanawiałam się siadając na skraju łóżka. Matko boska! Próbowałam sięgnąć pamięcią do wczorajszego wieczoru, ale nic nie zdołałam sobie przypomnieć. Kompletna pustka. Nie dość, że w głowie moje myśli się ze sobą biły to jeszcze na dodatek tak bardzo mnie suszyło, woda-to jedyne o czym teraz marzyłam. Muszę stąd jak najszybciej zniknąć-pomyślałam i poderwałam się z łóżka. Rozejrzałam się po całym pokój chcąc znaleźć swoją torebkę. Niestety nie udało mi się. Moja sukienka była cała pognieciona, starałam się ją jakoś przywrócić do porządku jeżdżąc po niej i gładząc ją ręką. Nagle usłyszałam, że ktoś na łóżku się wierci. Niepewnie odwróciłam się aby mieć pewność, że ciągle śpi. Nie wiedziałam jak mam się zachować kiedy zobaczyłam, że oparty na łokciu chłopak wpatruje się we mnie.
 -Cześć Alice.-powiedział, podnosząc do góry kąciki ust, pokazując swoje proste, białe zęby. Zastygłam, nie wiem czy przez to, że czułam wstyd, że spałam z osobą, której nigdy wcześniej nie widziałam czy może przez to, że jego wizerunek był piorunująco boski. Kołdra przykrywała go od pasa w dół, a ja stałam i nie chcąc spojrzeć mu w oczy-patrzyłam na jego umięśniony brzuch. Kaloryfery chłopaków z mojej szkoły odpadały od razu w porównaniu z tym co teraz widzę. 
 -Podoba Ci się mój brzuch?-przerwał niezręczne milczenie, a ja poczułam gorąco, które oblało moje poliki. Wiedziałam, że teraz jestem czerwona jak burak. Starałam się robić wszystko aby tylko nie dostrzegł moich rumieńców. 
-Już wychodzę.-powiedziałam szybko, a po tych słowach opuściłam pokój. Nie czekałam nawet na jego odpowiedź. Nie wiedziałam jakie jest rozmieszczenie tego dużego mieszkania, więc stanęłam na przed pokoju i rozejrzałam się.W międzyczasie poczułam jak ktoś złapał mnie za rękę i odwrócił do siebie.
-Puść mnie,...- zrobiłam chwilę pauzy, nie wiedziałam jak mam go nazwać. 
-Niall.-odpowiedział patrząc mi w oczy jakby chciał z nich coś odczytać. Był delikatny co mogłam wywnioskować z tego jak łagodnie trzymał moją rękę. Nawet jej nie przyciskał. 
Stałam naprzeciwko niego i patrzyłam mu w oczy, dopiero teraz zauważyłam jak pięknie niebieskie są. Z wyglądu przypominał anioła. Nigdy wcześniej nie mówiłam tak o żadnym chłopaku, zawsze trafiałam na jakiś dupków. A teraz? Teraz można nawet powiedzieć, że się w nim zauroczyłam. Miłość od pierwszego wejrzenia? Nigdy w taką nie wierzyłam, a teraz sama jestem takiej przykładem. A może za szybko stawiam wnioski? Nie wiem, wiem tylko, że nie mogłam od niego oderwać wzroku. Postanowiłam przerwać te niezręczne milczenie.
-Muszę już iść.-powiedziałam nadal stojąc w miejscu. Nie musiałam już iść, ale nie chciałam mu pokazać, że jestem łatwą dziewczyną, którą można mieć ot tak. 
Jego dłoń puściła moją rękę, a ja pomaszerowałam obok drzwi wyjściowych i zaczęłam zakładać swoje buty.
-Może spotkamy się dzisiaj wieczorem? Lepiej się poznamy..-zaproponował, a ja mu od razu przerwałam.
-Jasne.-uśmiechnęłam się. Muszę się z nim spotkać i na spokojnie porozmawiać, dowiedzieć się czy między nami do niczego nie doszło i jak do cholery znalazłam się w jego mieszkaniu, w jego łóżku, z nim. To ciągle mi nie dawało spokoju, tak samo jak pytanie: gdzie jest Sophie? 
Kiedy założyłam już na swoje stopy obcasy w których wczoraj imprezowałam, chciałam, żeby powiedział mi szczegóły spotkania: gdzie,kiedy,o której. Patrzyłam na niego wyczekując, a on gdy tylko odczytał to co mam na myśli powiedział:
-Napiszę Ci później smsa, odnośnie spotkania.-gdy to powiedział byłam w totalnym szoku. Skąd on do jasnej cholery ma mój numer? Co się stało poprzedniego wieczoru? Kurwa, więcej nie pójdę na żadną imprezę. 
Pokiwałam przytakująco głową i opuściłam jego mieszkanie. Bez jakiegokolwiek pożegnania. Miałam dość tego wszystkiego. Jeszcze musiałam wracać przez całe miasto w tych wysokich obcasach i krótkiej sukience. Gdybym tylko miała przy sobie moją torebkę, którą nie mam pojęcia gdzie zostawiłam to zadzwoniłabym po taksówkę. Szłam i szłam już chyba od dwudziestu minut, stojący gdzieś mężczyźni na mojej drodze rozbierali mnie wzrokiem. To było obrzydliwe, nie zwracałam nawet na nich uwagi. 
Kiedy w końcu dotarłam do domu wujka, byłam szczęśliwa. Weszłam do środka, a na dole urzędowała już Sophie. Nie miała żadnego kaca, ani nic? Wyglądała jak co dzień. Skoro nie piła to ja nie wiem co ona wczoraj robiła na tej imprezie, a może piła ale nie aż tak jak ja? Jezu najświętszy-pomyślałam. 
-Gdzie Ty byłaś przez całą noc, Alice?!-powiedziała wysokim tonem moja starsza siostra. 
Usiadłam na kanapie w salonie, i zdejmując wysokie obcasy dawałam ukojenie moim zmęczonym stopom. Iść w nich przez całe miasto to istne piekło. Masowałam je, a Sophie powiedziała:
-Dobra, to może idź się teraz połóż bo widzę, że jesteś wykończona. Ciekawe co robiłaś całą noc.-zażartowała, wprawiając mnie w zakłopotanie. Gdybym chociaż ja wiedziała co robiłam przez ostatnią noc, to byłoby dobrze a tak to jestem tak samo ciekawa jak ona. Wyciągnęłam dłoń po butelkę wody stojącą obok kanapy i odkręcając ją wypiłam połowę jej zawartości. Od razu poczułam się trochę lepiej. 
Sophie, patrzyła na mnie kręcąc głową i śmiejąc się pod nosem podczas gdy ja pomaszerowałam do góry, do swojego pokoju. Przebrałam się w swoje luźne, wygodne pidżamy i położyłam wygodnie na łóżku- od razu zapadając w głęboki sen.

sobota, 8 marca 2014

Część 3:)

Obie siedziałyśmy już dobre pół godziny w łazience, robiąc sobie odpowiedni makijaż. Wymieniając się kosmetykami, sterczałyśmy nad wielkim lustrem. Nie chciałam mieć mocnego makijażu więc skończyłam jako pierwsza, przyglądając się jak ciemny makijaż robi sobie moja siostra. Gdy skończyła już nakładać sobie czarny cień na powieki, spojrzała na mnie. Wiedziałam, że zdziwiła się gdy zobaczyła, że moje rzęsy pokrywa nieduża warstwa tuszu a z nimi wspaniale współgrają czarne kreski zrobione eyelinerem, ale nie skomentowała tego.
-Zobacz, która godzina.-powiedziała Sophie.
Kiedy te słowa dotarły do moich uszu- wyszłam z łazienki i zerknęłam na zegar wiszący na ścianie w salonie. Dochodziła siedemnasta, kiedy oznajmiłam to Sophie, szybko poszłyśmy do naszych pokoi i ubrałyśmy wcześniej przyszykowane sukienki i buty.
Nie byłam pewna co do tego jak wyglądam, prawdę mówiąc sukienka była śliczna ale nie dla mnie. Podeszłam do małego lusterka, które leżało swobodnie na parapecie i chwyciłam je w dłoń. Jedną ręką je trzymałam, a drugą złapałam gumkę na włosach i ciągnęłam ją ku dołowi, aż w końcu moje włosy opadły w różnym kierunku. Przejechałam ręką po włosach niczym szczotką, chcąc trochę pozbyć się supełków. Wyciągnęłam z mojej kosmetyczki błyszczyk, który kupiłam w sklepie przed wyjazdem. Zaczęły świetnie błyszczeć, kiedy już skończyłam go używać. Spojrzałam na siebie całą i chyba pierwszy raz w życiu podobało mi się to co widzę. Stałam i gapiłam się w lustro, mierząc siebie całą, aż w końcu usłyszałam krzyknięcie Sophie..
- Alice! Schodź już na dół, taksówka przyjechała!
Ostatni raz spojrzałam w lustro, aby zobaczyć się przed wyjściem i ruszyłam na dół. Sophie stała przy drzwiach wyjściowych. Wyglądała bosko!
Mimo tego, że była ode mnie starsza o dwa lata-wyglądałyśmy na ten sam wiek. Nie widziałam w nas dużego podobieństwa,ale często słyszymy jak ludzie mówią, że jesteśmy podobne.
Sophie pospieszyła mnie widząc jak wolno idę w wysokich szpilkach, kiedy podeszłam do niej złapała mnie pod pachę i przekroczyłyśmy próg domu. Pomału doszłam do samochodu, kiedy moja siostra jeszcze zamykała drzwi. Usiadłam wygodnie, nie chcąc pognieść sukienki. Zapięłam pasy i usłyszałam jak drzwi obok mnie się otwierają i jak ostrożnie siada Sophie. Podała adres na jaki chcemy pojechać i samochód ruszył.
Przez tą krótką drogę myślałam o naszej koleżance, która nas zaprosiła. Dużo czasu się nie widziałyśmy, miło z jej strony, że o nas pomyślała... Moje rozmyślenia przerwał dźwięk gaszonego silnika. Sophie wyciągnęła ze swojej torebki pieniądze i wręczyła je kierowcy po czym wysiadłyśmy z samochodu.
Zamurowało mnie kiedy zobaczyłam, że cały ogród jest zapełniony ludźmi, a na dodatek ciągle ktoś dochodził. Stałam i gapiłam się na to wszystko co się tam wyprawiało, nigdy wcześniej nie byłam na tak wielkiej imprezie. Sophie też była zdziwiona ale wzięła mnie za rękę i pociągnęła za sobą.
-To będzie najlepsza impreza w naszym życiu!-powiedziała z wielkim entuzjazmem w głosie.
Mówiąc to nadal ciągnęła mnie za sobą do wielkiego, zapchanego domu. Nie było nikogo kto pilnowałby kto wchodzi na jego posesję. Impreza była otwarta, każdy kto chciał przychodził więc pewnie dlatego zjawiło się tyle osób, chyba nastolatkowie z całego miasta się tutaj znaleźli. Był straszny hałas, dziewczyny w ogrodzie piszczały, a chłopcy patrzyli na nie z zaciekawieniem. Jakiś chłopak z dziewczyną przed samym wejściem do domu całowali się. Oderwałam szybko od nich wzrok i weszłam do domu.
-Ja chyba pójdę do ogrodu-powiedziała Sophie widząc, że dom jest jeszcze bardziej wypchany niż jego zewnątrz. -Idziesz ze mną?
Pokiwałam przecząco głową i poszłam naprzeciw siebie, a moja siostra została gdzieś w tyle. Był to niesamowicie duży dom, miał dwa piętra. Nigdy wcześniej w nim nie byłam więc mogłam się łatwo zgubić. Cały dół był zapchany, dosłownie.. więc postanowiłam, że pójdę schodami do góry. Kiedy już dotarłam na pierwsze piętro, było tam o wiele luźniej niż na dole. Mniej ludzi, więcej miejsca. Moją uwagę przykuło wielkie okno. Podeszłam do niego i wyjrzałam, a moim oczom ukazał się cały ogród, mieli tam nawet basen o którym nawet nie miałam zielonego pojęcia. Obserwowałam z góry co robią ludzie na dworze,spojrzałam na kilkanaście dziewczyn, które pływały w basenie w bikini i na chłopców, którzy obserwowali je z porządaniem. Nagle poczułam, że ktoś stanął obok mnie. Spojrzałam, żeby sprawdzić kto to- był to jakiś pijany palant, który ledwo trzymał się na nogach. Nienawidziłam patrzeć na kogoś kto był w takim stanie, ledwo przytomnym-więc odeszłam stamtąd i poszłam na dół, żeby wziąć sobie coś do picia. Postanowiłam, że to pierwsza, duża impreza na jakiej jestem więc nic nie szkodzi na przeszkodzie abym sobie wypiła kilka piw. Zajęło mi kilka minut znalezienie kuchni, a gdy już ją znalazłam podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z jednej z pięciu krat jedno piwo. Otworzyłam je otwieraczem, który leżał na blacie aż nagle poczułam jak ktoś od tyłu mnie przytula. Na początku myślałam, że to Sophie ale się myliłam, była to Clara, która zaprosiła nas na tą imprezę. Ucieszyłam się gdy ją zobaczyłam.
-Hej!-przywitałyśmy się stęsknione za sobą.
-Z kim tu przyszłaś?-zapytała Clara, ledwo ją słyszałam przez ten hałas.
-Z Sophią, ale ona poszła na zewnątrz.-powiedziałam z uśmiechem, nadal ciesząc się, że ją spotkałam.
-Chodź ze mną na górę, jestem z grupką znajomych. Poznam Cię z nimi.-powiedziała z uśmiechem, lekko się chwiejąc.
Gestem głowy pokazała mi, że mam iść za nią więc tak zrobiłam. Szłam za nią obserwując jak pomału wchodzi po schodach. Gdy w końcu wdrapała się na pierwsze piętro, pokazała mi palcem na grupkę osób zajmującą dużo miejsca przy kanapie. Byli to jej przyjaciele. Zanim zdążyłam ich zobaczyć już ciągnęła mnie za sobą.
-Poznajcie moją starą przyjaciółkę-Alice. -powiedziała, pokazując dłonią na mnie.
Najpierw spojrzały na mnie dziewczyny, witając się i posyłając mi serdeczny uśmiech. Kiedy wróciły do swoich wcześniejszych czynności, czyli do rozmawiania lub plotkowania poczułam na sobie wzroki wszystkich obecnych chłopców. Każdy z nich mierzył mnie wzrokiem, od góry do dołu. Czułam się nieco niekomfortowo,wiedząc, że jestem w sukience i większość ciała mam odsłonięte. Na ich twarzach pojawiał się uśmieszek, ale starałam się nie zwracać na nich uwagi i zaczęłam rozmowę z Clarą. Długo nie rozmawiałyśmy, mamy sobie wiele do powiedzenia-pomyślałam biorąc duży łyk piwa.



NIALL P.O.V.
Zanim Clara ją przedstawiła nie mogłem oderwać od niej wzroku, była piękna. Jej uśmiech kiedy już została przedstawiona, był zniewalający. Pierwszy raz coś takiego poczułem, wiedziałem, że muszę ją bliżej poznać. Alice, te imię ciągle kursowało w mojej głowie i nie dawało mi spokoju. Przez cały czas obserwowałem jak rozmawiała z Clarą, kiedy zaczynała się śmiać miałem dreszcze. Nie mogłem oderwać od niej wzroku, była zupełnie inna niż wszystkie inne dziewczyny, czułem to pomimo tego, że nie wiedziałem o niej nic oprócz jej imienia. Wiedziałem, że muszę się do niej jakoś zbliżyć, poznać ją i to był właśnie mój plan. Postanowiłem nie czekać dłużej i zacząć go realizować więc wstałem i zacząłem odważnie iść w jej kierunku.

niedziela, 9 lutego 2014

Część 2:)

Obudziłam się gdy poczułam, że ktoś szturcha mnie łokciem. Była to Sophie. Hostessa przed chwilą oznajmiła, że zaraz lądujemy. Gdy to usłyszałam moje zmęczenie po przebudzeniu od razu zniknęło. Przeciągnęłam się i postanowiłam, że po raz ostatni spojrzę na widok za małym, okrągłym oknem. Było już ciemno, na dole było widać tylko oświetlone rzeczy. Tej nocy na niebie było bardzo dużo gwiazd, nie mogłam odciągnąć wzroku od patrzenia na nie. To było coś pięknego. Kiedy tak patrzyłam na zewnątrz zauważyłam, że coraz bardziej zniżamy się ku ziemi. Odwróciłam się i spojrzałam na Sophie, jej oczy się błyszczały a wyraz twarzy okazywał zachwycenie. Inni ludzie na pokładzie byli roztargnieni, wiercili się i szukali czegoś. My jako jedyne siedziałyśmy spokojnie na miejscu przepełnione od środka radością. W końcu samolot wylądował, a wszyscy ludzie rzucili się w stronę wyjścia. Panował straszny chaos i nieporządek, każdy przepychał się łokciami jak tylko mógł aby jak najszybciej wyjść. Jak już połowa ludzi opuściła pokład i zrobiło się trochę więcej miejsca, podniosłyśmy się z miejsc i biorąc swoje walizki ruszyliśmy za całą resztą. Gdy tylko wyszłyśmy wzięłam głęboki wdech i wydech, byłyśmy w szoku, że to wszystko dzieje się naprawdę. Sophie nagle pokazała gdzieś palcem, gdy mój wzrok powędrował na pokazywany punkt zobaczyłam naszego wujka, który energicznie nam machał abyśmy go zobaczyły. Spojrzałyśmy się na siebie i w tym samym momencie na naszych twarzach zagościł uśmiech, ruszyłyśmy do wujka. Gdy już do niego dotarłyśmy, przywitaliśmy się i ruszyliśmy w kierunku samochodu. Usiadłyśmy z tyłu, a kiedy już walizki zostały zapakowane do dużego bagażnika stryjek usiadł za kierownicą i samochód ruszył. Patrzyłam na Sophie, która zasypiała na opartej ręce. Ja również byłam zmęczona, ale wytrwale czekałam aż dojedziemy, żeby położyć się w łóżku i wyspać. Czułam jak moje powieki stają się ciężkie, oczy same mi się zamykały aż usłyszałam głośne "Jesteśmy na miejscu". Oczy Sophie i moje od razu się otworzyły i wysiadłyśmy z auta. Dzielnica w której mieszkał nasz wujek była piękna, wokół ulicy były domy z zadbanymi ogrodami. Rozejrzałam się i podeszłam do bagażnika chwytając swoją torbę, obok mnie stała Sophie, czekałyśmy aż wujek weźmie coś z samochodu i ruszyliśmy za nim w kierunku domu. Jego dom był o wiele większy niż nasz. Podobał mi się w jaki sposób był ozdobiony, lubiłam w nim przebywać jeszcze jako mała dziewczynka.
-Wujku, jesteśmy bardzo zmęczone po podróży. Pójdziemy się teraz położyć, a jutro o wszystkim porozmawiamy, dobrze?-usłyszałam głos Sophie.
-Nie ma sprawy, dziewczyny. Miłych snów. Ja jeszcze zadzwonię do waszego taty i powiem mu, że już jesteśmy w domu, żeby się nie martwił.-uśmiechnął się w naszą stronę wujek.
Odwzajemniłyśmy uśmiech i wolnymi krokami wchodziłyśmy jeden po drugim stopniu. Swoje pokoje miałyśmy oddzielne, na pierwszym piętrze. Miałyśmy tam też łazienkę, więc nie musiałyśmy specjalnie schodzić na dół. Jak już leżałam w łóżku przytulona do kołdry słyszałam jak wujek zapewniał tatę, że jesteśmy całe i zdrowe. Potem nie wiadomo kiedy zasnęłam.

NASTĘPNEGO DNIA.
Kiedy się obudziłam, przesunęłam ręką po pościeli w kierunku poduszki, wyciągnęłam spod niej komórkę i odblokowując ruchem palca ekran, sprawdziłam, która jest godzina. Była dziesiąta. Wczoraj musiałam być naprawdę bardzo zmęczona, że tak długo spałam. Leżałam na łóżku i rozmyślałam o tym wszystkim co się teraz dzieje. Byłam bardzo podekscytowana, że spędzimy całe dwa miesiące w Irlandii. Wujek przez cały tydzień pracował od dziesiątej rano do dziesiątej wieczorem, podziwiałam go.. jak on może dwanaście godzin wytrzymywać w swojej pracy. Co prawda, nie była ona bardzo męcząca ale sam fakt. Gdy skończyłam myśleć o tym wszystkim, wstałam i zaścieliłam swoje łóżko. Podeszłam do okna po czym odsłoniłam żaluzję, aby wpuścić do pokoju trochę światła. Spojrzałam na widok za oknem i wzięłam głęboki wdech. Mimo, że przez okno było widać tylko sąsiednie domy i ogródki- bardzo mi się to podobało. Przeciągnęłam się i poszłam sprawdzić czy Sophie jeszcze śpi. Zdziwiłam się gdy zobaczyłam, że u niej w pokoju nikogo nie ma. Zeszłam na dół, aby sprawdzić czy może tam jej nie ma. Nie było. Poszłam do kuchni, gdzie na stole zauważyłam kartkę z napisem "Alice", otworzyłam ją i przeczytałam:"Poszłam do sklepu po składniki na śniadanie, zaraz wracam.".  Podeszłam do brązowego blatu i z szafki powyżej wyciągnęłam szklankę, do której nalałam z butelki mineralną, niegazowaną wodę. Wzięłam kilka łyków i wróciłam do swojego pokoju. Podeszłam do walizki i szukając rzeczy, które mogłabym dzisiaj ubrać wywróciłam wszystko do góry nogami, aż w końcu znalazłam coś ładnego i wygodnego. Wzięłam w rękę te rzeczy i powędrowałam do łazienki na naszym piętrze. Jak już się odświeżyłam i ubrałam, usłyszałam na dole jakieś hałasy. Zeszłam, żeby to sprawdzić, to Sophie już wróciła ze sklepu i robiła śniadanie.
-Co tak długo Cię nie było?-zapytałam zaciekawiona.
-A bo w sklepie spotkałam tą naszą dawną koleżankę, która mieszka kilka domów dalej i powiedziała, że dzisiaj jej kumpel robi imprezę i, że jesteśmy zaproszone. Podobno będzie cały dom zapchany. Może być fajnie, prawda?
-Myślę, że to byłoby dobre rozpoczęcie wakacji.-powiedziałam niepewnie.
Nie byłam typem imprezowiczki, wolałabym posiedzieć w domu. Ale jeśli raz pójdziemy na taką imprezę i poznamy więcej ludzi, będzie nam łatwiej się tutaj zaklimatyzować. 
Widziałam, że na twarzy Sophie pojawił się uśmiech. Ona zawsze lubiła imprezy.
-To zjemy i idziemy na zakupy. Musimy przecież kupić Ci jakąś sukienkę na dzisiejszy wieczór.
Gdy to usłyszałam, żałowałam, że zgodziłam się na tą imprezę. W sukienkach chodziłam tylko na jakieś okazje. Myślę, że mam za grube nogi na chodzenie w nich, ale gdy próbuję to uświadomić Sophie, ona zaczyna robić mi wykłady więc już wolę się nie odzywać.
Siedziałam przy stole, aż w końcu śniadanie zostało podane. Jadłyśmy nie odzywając się. Zerkałyśmy tylko czasami na siebie, uśmiechając się w tych samych momentach, może to jakaś telepatia. Wstałam od stołu, gdy na moim talerzu już nic nie było, podeszłam do zlewu i umyłam naczynie po czym włożyłam je do suszarki. Zaraz po mnie Sophie zrobiła to samo.
-To idziemy.-powiedziała zadowolona, łapiąc mnie za rękę i ciągnąc w stronę przedpokoju.
Usiadłam na chłodnych kafelkach i powoli zakładałam converse najpierw na jedną stopę, potem na drugą. Sophie uporała się szybciej niż ja z butami, podała mi rękę abym mogła zwinniej wstać. Wyszłyśmy na zewnątrz,  ja zamknęłam drzwi na dwa zamki i tylko było słychać jak klucze zabrzękały w mojej torebce, kiedy je tam wrzuciłam. Po śmierci matki często przylatywaliśmy z tatą do naszego wujka, więc znaliśmy już okolicę i mniej więcej wiedziałyśmy gdzie i co jest. Sophie wybrała sklep typowy dla nastolatek. Poszłyśmy na dział z sukienkami. Byłam zdana na moją siostrę, która o wiele lepiej zna się na modzie niż ja. Przeglądała wszystkie wiszące suknie, aż w końcu wzięła trzy i pokazała palcem na przymierzalnie. Wzięłam wszystkie wybrane sukienki i zasłoniłam się zasłoną. Pierwsza sukienka, którą przymierzyłam była niebieska, na ramiączkach. Sięgała mi minimalnie za kolana. Jak już ją ubrałam, odsłoniłam zasłonę i pokazałam się Sophie czekając na jej zdanie.
-Hm..-zmierzyła mnie od góry do dołu-Odpada, za długa..-powiedziała stanowczo.
Zasłoniła mi zasłonę i powiedziała, że mam ją zdjąć i oddać to ona pójdzie ją odwiesić. Gdy oddałam już jej sukienkę, która dobrze zakrywała moje nieszczęsne nogi zobaczyłam, że zabrała też sukienkę, która wisiała. Uzasadniła to tekstem, że była ona takiej samej długości jak pierwsza.
Więc została ostatnia sukienka, Alice.-pomyślałam w głębi duszy.
Zdjęłam ją z wieszaka i zaczęłam ubierać. Jak już była na mnie, spojrzałam na wielkie lustro, które stało przede mną. Ta sukienka była śliczna, ale nie nadawała się dla mnie. Miała intensywny czerwony kolor, nie miała ramiączek i kończyła się przed kolanami. Obciśle przylegała mi do ciała. Zawołałam Sophie, mając złudną nadzieję, że jej się nie spodoba.
-Ta jest idealna! Wyglądasz przecudownie.-powiedziała zachwycona moim widokiem.
-Nie jestem do końca pewna..
-Alice! Ty chyba siebie nie widziałaś. Wszyscy będą się za Tobą oglądać. Nie ma innej opcji, kupujemy!-była bardzo podekscytowana, słychać to było w jej głosie.
Zasłoniłam zasłonę, chcąc się przebrać z powrotem w moje luźne i wygodne ciuchy. Odetchnęłam z ulgą jak zdjęłam tą obcisłą sukienkę. Wzięłam ją założyłam na wieszak i opuściłam przymierzalnie. Sophie złapała mnie za rękę i ciągnęła za sobą aż do kasy. Gdy sprzedawczyni wyciągnęła tą sukienkę chcąc nabić na kasę fiskalną cenę-przyznałam sobie w duszy, że ta sukienka jest prześliczna. Nic się nie stanie, jak ten jedyny raz ją założę. Gdy wyszłyśmy ze sklepu, spojrzałam na zegarek. W sklepie byłyśmy dobrą, całą godzinę.
-Tu niedaleko jest restauracja, może pójdziemy tam zjeść obiad?-rzuciłam.
Nie miałam dzisiaj ochoty stać w kuchni nad garnkami i gotować.
-Dobry pomysł.-przytaknęła Sophie.
Szłyśmy po chodniku głównej ulicy z dziesięć minut,aż w końcu doszłyśmy. Zajęłyśmy wolny stolik pod ścianą i wzięłyśmy do rąk menu. Wybrałam jakieś tam danie, które jako pierwsze wpadło w mój gust. Sophie wybrała zupełnie co innego. Zanim kelner przyniósł nam nasze zamówienia rozmawiałyśmy o dzisiejszym wieczorze. Moja siostra zaraziła mnie tą swoją pozytywną energią i ja również zaczęłam się cieszyć z nadchodzącej imprezy. Gdy skończyłyśmy jeść, Sophie spojrzała na wiszący na przeciw niej zegar. Była czternasta, a o osiemnastej zaczynała się impreza. W drodze powrotnej zaszłyśmy jeszcze na lody, jedząc je usiadłyśmy naprzeciwko fontanny. Piękny widok.
Gdy weszłyśmy do domu, była szesnasta. Akurat miałyśmy wystarczająco dużo czasu aby się dobrze wyszykować. 

piątek, 7 lutego 2014

Część 1:)

Obudziły mnie promienie słońca, które mimo to, że przedzierają się przez żaluzje były bardzo intensywne. Podniosłam się i przetarłam swoje zaspane oczy. Spojrzałam na łóżko, które znajdowało się niedaleko mojego-moja siostra nadal smacznie spała. Pod ścianą stały dwie, ogromne walizki, które już czekały aby je zabrać na pokład samolotu. Wzięłam z fotela rzeczy, które wczoraj sobie przyszykowałam na dzisiejszy dzień i po cichu wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół, mój tata siedział w salonie i robił coś na laptopie. Był środek tygodnia, zawsze o tej porze był w pracy ale dzisiaj wziął sobie dzień wolny aby móc nas zawieźć na lotnisko i spędzić z nami chwilę czasu przed odlotem. Przechodząc obok salonu, przywitałam się z tatą wysyłając mu szczery uśmiech, odwzajemnił gest, a ja zapaliłam światło i zamknęłam za sobą drzwi do łazienki. Kiedy po dwudziestu minutach z niej wyszłam, byłam już umyta i ubrana. Podeszłam do dużego, wiszącego na przedpokoju lustra i zaczęłam rozczesywać swoje włosy. Jak już się z nimi uporałam to poszłam do kuchni, przygotować dla wszystkich śniadanie. Postanowiłam zrobić zwykłe, klasyczne śniadanie więc wyciągnęłam chleb, szynkę i pomidora. Kiedy już kanapki były gotowe, włączyłam czajnik z wodą na herbaty. Nagle usłyszałam jak ktoś schodzi po schodach, oczywiście była to Sophie. Przywitała się z tatą, który ciągle był pochłonięty czymś w laptopie. Potem podeszła do mnie i zaglądając przez moje ramię na przygotowane śniadanie, uśmiechnęła się. Zajęła swoje miejsce przy stole w jadalni i czekała aż zaleję gorącą wodą torebki herbaty. Kiedy tak się stało, zaczęłam przenosić talerz z kanapkami i szklanki do stołu. Zajęłam swoje miejsce obok Sophie i głośno zawołałam tatę. Od razu odciął się od swojego aktualnego zajęcia i ruszył do nas.
Zachwalił śniadanie, wspominając przy tym, jakie ma duże córki.
-No tato, od jutra sam będziesz musiał sobie gotować.-powiedziałam rozbawionym głosem.
- Dam radę, przecież tutaj w Londynie mamy dużo knajp i restauracji.-odpowiedział równie dowcipnym głosem.
Jedliśmy w miłej atmosferze. Gdy tata wziął ostatnią kropkę chleba z talerza, Sophie wstała i zabrała wszystkie szklanki i talerz do zlewu. Nim na nią spojrzałam zaczęła już zmywać naczynia. Spojrzałam na zegar, była 11:20. Gdzieś około 12:30 musieliśmy wyjechać spod domu, aby na czas być na lotnisku i nie spóźnić się na samolot. Kiedy Sophie poszła do łazienki, ja wybrałam się do naszego pokoju sprawdzić czy wszystko jest zabrane. Wiem, że nie jedziemy tam na wieczność, a raptem na całe wakacje ale wolałam zabrać wszystkie potrzebne rzeczy.
-Dziewczyny, za dziesięć minut wyjeżdżamy!-krzyknął z dołu tata.
Sophie szybko zbiegła na dół aby jeszcze przed wyjazdem rozczesać i związać swoje włosy w kucyka. Kiedy dopięłam swój zegarek na ręce, złapałam jedną walizkę i ruszyłam w stronę schodów. Była naprawdę bardzo ciężka. Próbowałam na każde sposoby sobie z nią poradzić, jednak na darmo. Zatrzymałam się na środku schodów, aby trochę odpocząć. Niekontrolnie puściłam walizkę, która gwałtownie zjechała na sam dół robiąc przy tym ogromny hałas. Tata podbiegł szybko do schodów, chcąc zobaczyć czy stało się coś poważnego. Gdy zobaczył, że walizka leży na samym dole do góry nogami, a ja jestem na środku schodów-przecząco zaczął kręcić głową, uśmiechając się. 
-To może lepiej ja pójdę po następną.-powiedział rozbawiony.
Nie sprzeciwiałam się, chce niech idzie. Ja poszłam do Sophie, która robiła coś w salonie. Gdy zobaczyła, że idę w jej kierunku spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. Na pierwszy rzut oka było widać, że jest podniecona na nasz wyjazd.  Z resztą nie ukrywam.. ja też się bardzo cieszyłam. W końcu pierwszy raz wyjeżdżamy same do naszego wujka do Irlandii. On pracuje więc większość czasu będziemy miały wolnego. Wujek mieszka sam, więc mieszkanie przez cały dzień będziemy miały do własnej dyspozycji. 
Podeszłyśmy do drzwi wyjściowych i zaczęłyśmy ubierać buty, a tata w tym czasie pakował nasze walizki do bagażnika. Gdy już się z nimi uporał, wsiadłyśmy do samochodu. Musiałyśmy chwilę poczekać bo tata poszedł jeszcze zamknąć drzwi. Nie minęła chwila i już silnik został odpalony, tata założył okulary przeciwsłoneczne i ruszyliśmy. Nagle usłyszałam piosenkę, która ostatnimi czasy jest największym hitem- tata włączył radio. Przez całą drogę rozmawialiśmy na luźne tematy, aż w końcu dojechaliśmy na miejsce. Wszyscy wysiedli z samochodu, bagażnik się otworzył i walizki znalazły się na podłodze. Złapałam za rączkę od swojej walizki, Sophie zrobiła to samo i ruszyliśmy w kierunku lotniska. Słychać było kółka od walizki, które jeździły po asfaltowej ulicy. Gdy doszliśmy na miejsce, był czas pożegnania bo później musieliśmy  już przejść do samolotu. 
Gdy żegnaliśmy się z tatą, widziałam, że jest smutny ale nie chciał za bardzo tego pokazać. Co się dziwić, wyjeżdżamy na dwa miesiące... Ciężko nam się było rozstać, po śmierci mamy bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Łączyła nas silna więź. Nie mógł z nami lecieć bo przez cały czas pracuje i musi zająć się firmą. Na koniec tata powiedział, że mamy na siebie uważać i, że bardzo nas kocha. Przytuliliśmy się do niego na chwilę, po czym oddaliłyśmy się idąc w kierunku samolotu, ciągle się odwracając i machając stojącemu za bramką tacie. 
Wsiadłyśmy do samolotu i zajęliśmy miejsca, które pokazała nam hostessa. Ja usiadłam przy oknie,a Sophie zaraz obok mnie. 
-Nowe miasto, nowi ludzie, nowe życie.-powiedziała zachwycona.
Dzieliłam razem z nią entuzjazm. Całe byłyśmy wypełnione pozytywną energią. To nasze pierwsze samodzielne wakacje. Postanowiłyśmy, że wykorzystamy je najlepiej.
Nagle samolot zaczął się unosić. Patrzyłam zachwycona przez okno, jak oddalamy się od ziemi. 
Sophie wyciągnęła swoją mp3, włożyła słuchawki do uszu i puściła piosenki. Ja chcąc też się czymś zająć wyciągnęłam z torby książkę, której jeszcze nie zaczęłam czytać. Tak byłam skupiona na tym co czytam, że nie słyszałam nic co się działo wokół mnie. Wir przygód tak mnie zaciekawił, że nie wiadomo kiedy skończyłam czytać całą lekturę. Odłożyłam ją z powrotem do torby i spojrzałam na Sophie, która przy słuchaniu wolnych piosenek zasnęła z grającą jej po cichu muzyką. Wnętrze samolotu było oświetlone, rozejrzałam się na ludzi, którzy wypełnili cały pokład. Większość z nich spała. Spojrzałam przez okno, było ciemnawo. Oparłam wygodnie głowę o fotel i sama nie wiem kiedy ogarnął mnie sen.